3 miesiące po zakończeniu diety. Siła nawyków
Minęły 3 miesiące odkąd osiągnęłam mój cel wagowy (58 kg) i zakończyłam dietę przyspieszającą metabolizm.
Sporo osób pyta na blogu, czy udało mi się zachować wagę, ile przytyłam, itd.
Oto więc garść informacji, jak to teraz u mnie wygląda:
- Ważę dokładnie tyle samo, ile w momencie zakończenia diety, jednak nie dzieje się to samo siebie – dbam o to, ale bez jakichś wielkich wyrzeczeń.
- Trzymam się takich nawyków jak jedzenie śniadania 30 minut od pobudki, jedzenie co 3 godziny, wybieranie zdrowych produktów, picie dużych ilości wody. Mam wrażenie, że stałe postępowanie w ten sposób utrzymuje metabolizm na pełnych obrotach. Można porównać to do ognia, który wciąż jest podsycany.
- I odwrotnie – jeśli ktoś wykona 28-dniowy cykl diety, a następnie wróci do starych nawyków, to nie ma szansy na dłuższe utrzymanie sprawnie działającej przemiany materii, co znów można porównać do płomienia, który zarzucony niewłaściwą podpałką szybko zgaśnie.
- W moim codziennym menu inspiruję się fazami diety, co jest niezmiernie wygodne, bo nie muszę myśleć i zastanawiać, co by zjeść np. jako przekąskę. A tak – jem w poniedziałki i wtorki owoce, w środy i czwartki indyka w musztardzie, a w piątki, soboty i niedziele humus i orzechy.
- Prawie codziennie jem coś, co nie występuje na liście potraw dozwolonych na diecie. Jest to np. lampka wina czy kawałek ciasta. Kiedy pójdę na imprezę, jem tam wszystko na co mam ochotę. A ponieważ przez większość czasu jem rozsądnie, uchodzi mi to na sucho.
- Kiedy czuję, że trochę przesadziłam z jedzeniem, np. skusiłam się na nachos z sosem serowym, następnego dnia dokładniej przestrzegam zaleceń, żeby zniwelować ewentualne niewskazane skutki szaleństw.
- Wróciłam do picia kawy, ale pilnuję żeby nie było jej za dużo. Dwie dziennie wystarczą. Ostatnią piję najpóźniej o 16-ej, bo wypita później zaburza naturalny rytm dobowy. Kiedy przychodzi pora snu, nie chce się spać, bo jesteśmy pobudzeni kofeiną, więc kładziemy się późno, a następnego dnia jesteśmy tak niewyspani, że pijemy jeszcze więcej kawy. Ten zaklęty krąg tylko potęguje coraz większe zmęczenie i niewsypanie – przerabiałam to na własnej skórze. Z kolei rezygnacja z kawy lub picie małych ilości w pierwszej części dnia, pozwala nam odczuwać zmęczenie i potrzebę snu. Zaspakajając te potrzeby działamy w naturalnym, niezaburzonym kofeiną rytmie aktywności i wypoczynku, czemu towarzyszy dobre samopoczucie.
- Wprowadziłam nabiał w postaci jogurtu greckiego, koziego sera i odrobimy mleka do kawy, ale tylko tak dla koloru, bo większa ilość powoduje nieznośnie mleczny smak (dieta zmienia smak po prostu). Przed dietą jadłam więcej nabiału, ale przestało mnie do niego ciągnąć.
- Moje ulubione śniadanie w weekend: jogurt grecki + trochę ciepłej owsianki + owoce.
- Robię powtórki diety przez jeden tydzień w miesiącu. Jednak nie trzymam się wówczas zaleceń w 100%, bo teraz po zakończeniu diety, nie mam aż takiej motywacji i np. piję kawę. Mogę sobie na to pozwolić, bo nie odchudzam się, a jedynie podtrzymuję skutki. Gdy tylko zaczynam powtórkę, waga leci na łeb, na szyję, co widzę po spadających ze mnie ubraniach.
- Nie ważę się codziennie, bo dbam o dobre samopoczucie 🙂 Po co mam się denerwować, że waga mi skoczyła? Ważę się wyłącznie po zakończeniu powtórki diety i zawsze widzę te cyferki, które chcę zobaczyć, a ostatnio zobaczyłam nawet mniej.
- Widzę, że pojawiło się u mnie coś, czego wcześniej bardzo mi brakowało, a mianowicie – umiar. Kiedy zjem coś słodkiego, czuję się tak zasłodzona, że nie mam ochoty na więcej (wcześniej wpadałam w „słodkie ciągi”). Kiedy pójdę na imprezę, gdzie jest bufet szwedzki, nałożę sobie jeden talerz, ewentualnie drugi znacznie mniejszy i koniec, więcej nie jestem w stanie, jedzenie przestaje dla mnie istnieć. Wcześniej moje możliwości dokładek były wręcz nieograniczone.
- Chciałabym napisać, że ćwiczę regularnie, ale nie będę ściemniać – mój wysiłek fizyczny to spacer z przystanku do pracy (jakieś 30 minut szybkiego marszu dziennie) i sprzątanie mieszkania. Cały czas krążę myślami wokół biegania i może niedługo do niego wrócę.
W chwili obecnej dieta przyspieszająca metabolizm to jak dla mnie sposób na utrzymanie szczupłej sylwetki bez jakichś większych wyrzeczeń, co niezmiernie mnie cieszy, bo jeszcze do niedawna byłam przekonana, że zejście poniżej 60 kg graniczy z cudem, a zjedzenie kawałka ciasta niechybnie zakończy się katastrofą wagową. A jednak można i da się!
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania – zapraszam.o