Olej rzepakowy szkodliwy?
To było tak. Olej rzepakowy nie znalazł się na liście produktów dozwolonych na diecie przyspieszającej metabolizm i w związku z tym dostawałam wiele zapytań – dlaczego, przecież to najzdrowszy olej, pewnie dlatego, że autorka diety, Amerykanka Haylie Pomroy, go nie zna.
Potem znalazłam wyjaśnienie Pomroy, które opisałam w notce Olej – jaki wybrać? Otóż Pomroy odrzuciła go, twierdząc, iż rzepak jest genetycznie modyfikowany. I znów pojawili się obrońcy oleju rzepakowego podejrzewający, iż może amerykański rzepak jest modyfikowany, ale polski to już raczej nie.
W międzyczasie zaczęłam szukać informacji na temat, ale ciężko szło. Jedna rzecz natomiast przykuła moją uwagę. Otóż rzepak zawiera kwas erukowy, który jest nie tylko gorzki, ale także trujący (powoduje m.in. uszkodzenie mięśnia sercowego). A nasz olej jest neutralny w smaku i podobno bardzo zdrowy, więc jak to się stało, że kwas erukowy z niego wyparował? Wydało mi się to dość podejrzane.
Jednak w pierwszym rzucie poszukiwań nigdzie nie znalazłam ni wzmianki o GMO w rzepaku, więc postanowiłam zająć się tym tematem, kiedy znajdę więcej czasu, żeby przekopać się przez artykuły naukowe itd. Tymczasem wpadła mi ręce książka Beaty Pawlikowskiej pt. Największe kłamstwa naszej cywilizacji, a w niej rozdział poświęcony olejowi rzepakowemu. Jednocześnie dotarłam do strony pokochajolejrzepakowy.pl.
Pawlikowska opisuje krok po kroku „sprawę rzepaku”. Był sobie rzepak, rósł spokojnie na polu, ludzie zorientowali się, że jest bardzo oleistą rośliną, ale uzyskiwany z niej olej jest silnie trujący, więc używali go do konserwacji silników spalinowych. Jednak był nacisk na szukanie taniego jedzenia i rzepak wzięto pod lupę – może da się jakoś ten kwas erukowy z rzepaku wyeliminować. Dało się.
Pawlikowska: wkroczył chemik, pogrzebał w kodzie genetycznym i stworzył coś nowego. Nie można usunąć kwasu erukowego z rzepaku metodą bezinwazyjną, bo jest to naturalny składnik tej rośliny (w naturalnym oleju rzepakowym jest go 40-50%). Rzepak jest GMO.
Na domiar złego: „Olej rzepakowy to wysoko przetworzony, chemiczny produkt z fabryki. Nie ma nic wspólnego z rośliną, której nazwę nosi.”
„(…) nie da się po prostu wycisnąć oleju z nasion rzepaku. Nasiona są miażdżone, gotowane i wyciskane, potem olej jest kąpany w wodorotlenku sodu i zalewany chemicznymi rozpuszczalnikami, które mają go oczyścić, wybielić i pozbawić naturalnych właściwości” (wspomniana książka, str. 213, wyd. Burda).
Strona pokochajolejrzepakowy.pl, stworzona przez Polskie Stowarzyszenie Producentów Oleju:
„Nieprawdą jest także odnoszenie związków z GMO odmian podwójnie ulepszonych, tzw. „00”, bo są to odmiany bezerukowe, będące w powszechnej uprawie w Europie od blisko 30 lat. Ich wyhodowanie odbyło się na drodze naturalnej, bez uciekania się do obcego DNA.”
Komu wierzyć? Nie wiem, na chwilę obecną skłaniam się ku Pawlikowskiej, to mądra babka i nie ma żadnego interesu w promowaniu oleju rzepakowego, czego nie można powiedzieć o jego producentach.